"Wszystko co piękne musi się skończyć"
- Chloe! Wstawaj leniu! - Słyszałam krzyk mojej siostry dobiegający zza mojego pokoju. - Jest już późno! - Dodała oddalając się. Zasłoniłam moją głowę poduszką aby żaden dźwięk nie mógł się przedostać do moich wrażliwych uszu. Przewróciłam się na drugi bok zerkając na zegarek. Była 9 rano. Czy ona sobie myśli że ja będę o tej godzinie wstawać w sobotę. Po kilku minutach usłyszałam czyjeś kroki ale byłam zbyt zmęczona aby odwrócić głowę i zobaczyć kto to.
- Wstawaj. - Usłyszałam zniecierpliwiony głos Max. - Ładny dzień nie trać go! - Powiedziała odsłaniając rolety, aby te brutalne promienie światła wpadły bezczelnie do mojego pokoju i mnie obudziły. Agh.. Nie znoszę takich pobudek. Mogłam wczoraj nie siedzieć do 1 w nocy z gitarą to może teraz byłabym choć trochę żywa. Znienacka Max ściągnęła ze mnie moją cieplutką pierzynkę.
- Cholera jest 9! - Wydarłam się podnosząc z łóżka. - A na dodatek dziś mamy sobotę! - Zdenerwowana podeszłam do okna spuszczając rolety. Nie do wiary że akurat dziś wybrała sobie dzień na budzenie, wyglądającej jak Zombie Chloe! Kocham ją ale czasem na prawdę coś jej odwala i zachowuję się jak wariatka, zwłaszcza teraz. Jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, z uśmiechem usiadła na kanapie wpatrując się we mnie. Zlałam ją i wyjęłam jakieś ubranie z szafy a następnie udałam się do toalety. Ogarnianie się zajęło mi jakąś godzinę. Po wyjściu z toalety mojej siostry już nie było.. widocznie chciała dopilnować żebym znów się nie położyła spać. Szybko upięłam moje włosy w kucyk i zeszłam na dół do kuchni. Od razu wyczułam zapach kochanych naleśników siostry, wiedziała co uwielbiam. Szybko dosiadłam się do stołu gdzie byli już moi rodzice.
- Witaj córciu - Zwróciła się do mnie mama krojąc jednego z naleśników Max. Szybko dostałam swoje i polałam je czekoladą.
- Cześć mamo. - Powiedziałam z naleśnikiem w ustach. Niebo w gębie! Uwielbiam je jak moją świetną kuchareczkę. - Max te naleśniki są pyszne. - Powiedziałam przełykając kolejny kawałek.
- Mówisz mi to co sobotę, gdy je robię - Zaśmiała się i polała sosem z truskawek swoje naleśniki. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, ale miłej ciszy. Gdy zjadłam swoje naleśniki wstałam od stołu, w pewnym momencie jednym ruchem ręki zostałam zatrzymana przez tatę. Ze zdziwioną miną powróciłam na swoje miejsce, Max widocznie też nie wiedziała co się dzieje bo miała zdziwioną minę. Rodzice wyglądali na dziwie przybitych a za razem wesołych. To jest BARDZO dziwne.
- Kochane.. - Zaczął tata. Szybko zerknęłam na siostrę a następnie wróciłam do taty. - Od jutra w naszym życiu się dużo zmieni. - Zesztywniałam. Zmiana? Jaka zmiana? Rozstają się? Mama jest w ciąży? Spojrzałam szybko na siostrę która wydawała się być podekscytowana. - Jak wam to powiedzieć..
- Przenosimy się do Los Angeles. - Powiedziała mama nie owijając w bawełnę. Stałam się cała blada. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Przeprowadzka? Teraz? Ja nie jestem gotowa i nigdy na coś takiego nie będę. Znów będę przeżywać ten sam stres co zawsze. Chloe pośmiewisko szkolne! Cudownie.
- Dostałem tam dobrą pracę. - Powiedział rozpromieniony tata. - Wylatujemy jutro o 8. Więc dziś nie szalejcie do późna. - Nie mogłam tego dłużej słuchać. Odsunęłam się od stołu i szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Z rykiem rzuciłam się na łóżko. Nie chce przeżywać tego samego koszmaru co przedtem, gdy pierwszy raz pojawiłam się w szkole. Nie potrafiłam się tam dostosować, byłam wyśmiewana przez wszystkich uczniów szkoły.. dopiero po kilku latach udało mi się znaleźć kilku kumpli i dwie przyjaciółki. Sama nie mogę w to uwierzyć, jak mnie traktowano.. Z moich koszmarnych przemyśleń wyrwał mnie głos kochanej Max.
- Wspomnienia powracają, co? - Zapytała spokojnym tonem, a ja popadłam w większy ryk. - Cii.. Nie bądź beksa! - Zaśmiała się targając moje włosy.
- Ja tak strasznie nie chce tam jechać. - Mój głos drżał. - To wszystko się powtórzy rozumiesz? Wszystko! - Znów schowałam głowę w poduszkę.
- Chloe.. Słyszałaś tatę? - Zapytała. Pokiwałam twierdząco głową ale chyba tego nie zauważyła. - "Od jutra w naszym życiu się dużo zmieni" ty też możesz się zmienić i nie przejmować jakimiś laleczkami szkolnymi.
- Ale ty nie rozumiesz. - Powiedziałam oschle odwracając się od niej głową. - Jestem nieśmiała! I nigdy z tym nie zwyciężę.
- A mi się wydaje że zwyciężysz. Wiesz.. - Jej ręka znów zaczęła czochrać moje włosy. - Przeprowadzka tam może dużo zmienić. - Bzdury! Żadne L.A magicznie nie wyczaruje mi przyjaciół i nie pozbawi tego całego strachu przed wszystkim.
- To wszystko zależy od ciebie. - Powiedziała Max podnosząc się z łóżka. - Przemyśl to. - Dodała oddalając się ode mnie. Po chwili usłyszałam trzask zamykających się drzwi, po długim namyśleniu ledwo się podniosłam i chwyciłam laptopa. Weszłam na Facebooka aby napisać do mojej najlepszej przyjaciółki. Kate.
sobota 10:25
Chloe Anderson: Halo? Kate jesteś?
Kate Williams: Co tam mała?
Chloe Anderson: Moje życie od jutra zaczyna się na nowo..
Kate Williams: Jak to? Chloe O co chodzi?..
Chloe Anderson: Słuchaj Kate. Musimy się spotkać.
Kate Williams: To raczej nie wypali.. Jestem we Francji.
Chloe Anderson: O matko. Skype?
Kate Williams: Spoko.
Zamknęłam okienko z Kate i wylogowałam się z Facebooka. Jestem trochę zdenerwowana że jest w tej Francji, ponieważ muszę jej to mówić przez skypa. Żadnego przytulenia ani nic.
Usłyszałam słynną muzyczkę ze skypa, szybko kliknęłam na zieloną słuchawkę aby odebrać od Kate. Po kilku sekundach na moim wyświetlaczu pojawił się jej wizerunek.
- No siemka mała. Co jest? - W dłoniach trzymała chyba kawę, a po lewej stronie leżały kolorowe makaroniki którymi pewnie się zajadała, ona uwielbia słodycze.
- Nie chce ci mówić tego przez Skypa ale nie mam wyjścia. - Westchnęłam. - Jutro wyjeżdżam do Los Angeles. - Po wypowiedzeniu tego szybko zakryłam dłoniami twarz.
- Co?! Jak to? Ale tylko na ten ostatni miesiąc wakacji tak? - Jej głos drżał. Nie dziwie się ponieważ prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy, chyba że wpadnie do mnie w jakieś wakacje lub ja do niej.
- Przeprowadzam się tam Kate. - Ledwo z siebie wydusiłam te okropne słowa. - Na zawsze. - Dodałam cicho.
- To znaczy że już nigdy się nie zobaczymy?.. - Odłożyła kawę obok makaroników i przetarła oczy do których pewnie zbierały się łzy.
- No chyba że w następne wakacje. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Sama nie mogę w to uwierzyć. To jakaś masakra! - Powiedziałam oburzona.
- Dobra umówmy się tak. - Zaczęła. - Będziesz do mnie dzwonić chociaż raz na tydzień a w każde wakacje będziemy siebie odwiedzać. Zgoda?
- Zgoda. - Wytarłam szybko oczy. - Ale ja bez ciebie tam nie dam rady! Nikogo nie poznam, będę sama. - Powiedziałam drżącym głosem, do moich oczu znów zaczęły napływać łzy tym razem nie próbowałam ich powstrzymywać.
- Co ty gadasz! Oczywiście że dasz radę. - Powiedziała lekko się uśmiechając. - Tylko musisz się otworzyć, być tą osobą którą byłaś przy mnie. Czyli szaloną Chloe! Dziewczyną o przedziwnych pomysłach. - Zaczęłyśmy się śmiać. Kate potrafi mnie nawet rozpogodzić w tych najgorszych chwilach, za to ją kocham.
- No nie wiem.. - Powiedziałam opierając się o półkę prawą ręką.
- Przepraszam bardzo. Kto zaczął chodzić po ulicy z wiadrem mąki i obsypywać całą ulicę? - Zapytała śmiejąc się. Po chwili chwyciła różowego makaronika i go zjadła.
- Nie dam rady tam SAMA. - Zaakcentowałam ostatnie słowo aby zrozumiała że ja to robiłam tylko z nią.
- Według mnie dasz. Ale to już od ciebie zależy. - Uśmiechnęła się do mnie. - Muszę kończyć, idę na basen. Papa kochana. Wierze w ciebie. - Pomachała mi ja odwzajemniłam ten gest. Po chwili zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafkę. Szybko walnęłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać.
Może faktycznie dam tam radę? Sama już nie wiem, to jest strasznie trudne. Ta cała przeprowadzka, utrata przyjaciółki oraz samej siebie. A może jednak kogoś poznam?.. Czy to na prawdę takie trudne? Może ja jednak potrafię się otworzyć do ludzi? Trudne pytania. Od jutra moje życie będzie inne.
- Wstawaj. - Usłyszałam zniecierpliwiony głos Max. - Ładny dzień nie trać go! - Powiedziała odsłaniając rolety, aby te brutalne promienie światła wpadły bezczelnie do mojego pokoju i mnie obudziły. Agh.. Nie znoszę takich pobudek. Mogłam wczoraj nie siedzieć do 1 w nocy z gitarą to może teraz byłabym choć trochę żywa. Znienacka Max ściągnęła ze mnie moją cieplutką pierzynkę.
- Cholera jest 9! - Wydarłam się podnosząc z łóżka. - A na dodatek dziś mamy sobotę! - Zdenerwowana podeszłam do okna spuszczając rolety. Nie do wiary że akurat dziś wybrała sobie dzień na budzenie, wyglądającej jak Zombie Chloe! Kocham ją ale czasem na prawdę coś jej odwala i zachowuję się jak wariatka, zwłaszcza teraz. Jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, z uśmiechem usiadła na kanapie wpatrując się we mnie. Zlałam ją i wyjęłam jakieś ubranie z szafy a następnie udałam się do toalety. Ogarnianie się zajęło mi jakąś godzinę. Po wyjściu z toalety mojej siostry już nie było.. widocznie chciała dopilnować żebym znów się nie położyła spać. Szybko upięłam moje włosy w kucyk i zeszłam na dół do kuchni. Od razu wyczułam zapach kochanych naleśników siostry, wiedziała co uwielbiam. Szybko dosiadłam się do stołu gdzie byli już moi rodzice.
- Witaj córciu - Zwróciła się do mnie mama krojąc jednego z naleśników Max. Szybko dostałam swoje i polałam je czekoladą.
- Cześć mamo. - Powiedziałam z naleśnikiem w ustach. Niebo w gębie! Uwielbiam je jak moją świetną kuchareczkę. - Max te naleśniki są pyszne. - Powiedziałam przełykając kolejny kawałek.
- Mówisz mi to co sobotę, gdy je robię - Zaśmiała się i polała sosem z truskawek swoje naleśniki. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, ale miłej ciszy. Gdy zjadłam swoje naleśniki wstałam od stołu, w pewnym momencie jednym ruchem ręki zostałam zatrzymana przez tatę. Ze zdziwioną miną powróciłam na swoje miejsce, Max widocznie też nie wiedziała co się dzieje bo miała zdziwioną minę. Rodzice wyglądali na dziwie przybitych a za razem wesołych. To jest BARDZO dziwne.
- Kochane.. - Zaczął tata. Szybko zerknęłam na siostrę a następnie wróciłam do taty. - Od jutra w naszym życiu się dużo zmieni. - Zesztywniałam. Zmiana? Jaka zmiana? Rozstają się? Mama jest w ciąży? Spojrzałam szybko na siostrę która wydawała się być podekscytowana. - Jak wam to powiedzieć..
- Przenosimy się do Los Angeles. - Powiedziała mama nie owijając w bawełnę. Stałam się cała blada. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Przeprowadzka? Teraz? Ja nie jestem gotowa i nigdy na coś takiego nie będę. Znów będę przeżywać ten sam stres co zawsze. Chloe pośmiewisko szkolne! Cudownie.
- Dostałem tam dobrą pracę. - Powiedział rozpromieniony tata. - Wylatujemy jutro o 8. Więc dziś nie szalejcie do późna. - Nie mogłam tego dłużej słuchać. Odsunęłam się od stołu i szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Z rykiem rzuciłam się na łóżko. Nie chce przeżywać tego samego koszmaru co przedtem, gdy pierwszy raz pojawiłam się w szkole. Nie potrafiłam się tam dostosować, byłam wyśmiewana przez wszystkich uczniów szkoły.. dopiero po kilku latach udało mi się znaleźć kilku kumpli i dwie przyjaciółki. Sama nie mogę w to uwierzyć, jak mnie traktowano.. Z moich koszmarnych przemyśleń wyrwał mnie głos kochanej Max.
- Wspomnienia powracają, co? - Zapytała spokojnym tonem, a ja popadłam w większy ryk. - Cii.. Nie bądź beksa! - Zaśmiała się targając moje włosy.
- Ja tak strasznie nie chce tam jechać. - Mój głos drżał. - To wszystko się powtórzy rozumiesz? Wszystko! - Znów schowałam głowę w poduszkę.
- Chloe.. Słyszałaś tatę? - Zapytała. Pokiwałam twierdząco głową ale chyba tego nie zauważyła. - "Od jutra w naszym życiu się dużo zmieni" ty też możesz się zmienić i nie przejmować jakimiś laleczkami szkolnymi.
- Ale ty nie rozumiesz. - Powiedziałam oschle odwracając się od niej głową. - Jestem nieśmiała! I nigdy z tym nie zwyciężę.
- A mi się wydaje że zwyciężysz. Wiesz.. - Jej ręka znów zaczęła czochrać moje włosy. - Przeprowadzka tam może dużo zmienić. - Bzdury! Żadne L.A magicznie nie wyczaruje mi przyjaciół i nie pozbawi tego całego strachu przed wszystkim.
- To wszystko zależy od ciebie. - Powiedziała Max podnosząc się z łóżka. - Przemyśl to. - Dodała oddalając się ode mnie. Po chwili usłyszałam trzask zamykających się drzwi, po długim namyśleniu ledwo się podniosłam i chwyciłam laptopa. Weszłam na Facebooka aby napisać do mojej najlepszej przyjaciółki. Kate.
sobota 10:25
Chloe Anderson: Halo? Kate jesteś?
Kate Williams: Co tam mała?
Chloe Anderson: Moje życie od jutra zaczyna się na nowo..
Kate Williams: Jak to? Chloe O co chodzi?..
Chloe Anderson: Słuchaj Kate. Musimy się spotkać.
Kate Williams: To raczej nie wypali.. Jestem we Francji.
Chloe Anderson: O matko. Skype?
Kate Williams: Spoko.
Zamknęłam okienko z Kate i wylogowałam się z Facebooka. Jestem trochę zdenerwowana że jest w tej Francji, ponieważ muszę jej to mówić przez skypa. Żadnego przytulenia ani nic.
Usłyszałam słynną muzyczkę ze skypa, szybko kliknęłam na zieloną słuchawkę aby odebrać od Kate. Po kilku sekundach na moim wyświetlaczu pojawił się jej wizerunek.
- No siemka mała. Co jest? - W dłoniach trzymała chyba kawę, a po lewej stronie leżały kolorowe makaroniki którymi pewnie się zajadała, ona uwielbia słodycze.
- Nie chce ci mówić tego przez Skypa ale nie mam wyjścia. - Westchnęłam. - Jutro wyjeżdżam do Los Angeles. - Po wypowiedzeniu tego szybko zakryłam dłoniami twarz.
- Co?! Jak to? Ale tylko na ten ostatni miesiąc wakacji tak? - Jej głos drżał. Nie dziwie się ponieważ prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy, chyba że wpadnie do mnie w jakieś wakacje lub ja do niej.
- Przeprowadzam się tam Kate. - Ledwo z siebie wydusiłam te okropne słowa. - Na zawsze. - Dodałam cicho.
- To znaczy że już nigdy się nie zobaczymy?.. - Odłożyła kawę obok makaroników i przetarła oczy do których pewnie zbierały się łzy.
- No chyba że w następne wakacje. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Sama nie mogę w to uwierzyć. To jakaś masakra! - Powiedziałam oburzona.
- Dobra umówmy się tak. - Zaczęła. - Będziesz do mnie dzwonić chociaż raz na tydzień a w każde wakacje będziemy siebie odwiedzać. Zgoda?
- Zgoda. - Wytarłam szybko oczy. - Ale ja bez ciebie tam nie dam rady! Nikogo nie poznam, będę sama. - Powiedziałam drżącym głosem, do moich oczu znów zaczęły napływać łzy tym razem nie próbowałam ich powstrzymywać.
- Co ty gadasz! Oczywiście że dasz radę. - Powiedziała lekko się uśmiechając. - Tylko musisz się otworzyć, być tą osobą którą byłaś przy mnie. Czyli szaloną Chloe! Dziewczyną o przedziwnych pomysłach. - Zaczęłyśmy się śmiać. Kate potrafi mnie nawet rozpogodzić w tych najgorszych chwilach, za to ją kocham.
- No nie wiem.. - Powiedziałam opierając się o półkę prawą ręką.
- Przepraszam bardzo. Kto zaczął chodzić po ulicy z wiadrem mąki i obsypywać całą ulicę? - Zapytała śmiejąc się. Po chwili chwyciła różowego makaronika i go zjadła.
- Nie dam rady tam SAMA. - Zaakcentowałam ostatnie słowo aby zrozumiała że ja to robiłam tylko z nią.
- Według mnie dasz. Ale to już od ciebie zależy. - Uśmiechnęła się do mnie. - Muszę kończyć, idę na basen. Papa kochana. Wierze w ciebie. - Pomachała mi ja odwzajemniłam ten gest. Po chwili zamknęłam laptopa i odłożyłam go na szafkę. Szybko walnęłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać.
Może faktycznie dam tam radę? Sama już nie wiem, to jest strasznie trudne. Ta cała przeprowadzka, utrata przyjaciółki oraz samej siebie. A może jednak kogoś poznam?.. Czy to na prawdę takie trudne? Może ja jednak potrafię się otworzyć do ludzi? Trudne pytania. Od jutra moje życie będzie inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz