sobota, 19 września 2015

Rozdział 20

Proszę o przeczytanie notki.

"Po dwóch latach znalazła swoją zgubę, którą zawsze pragnęła zniszczyć"

- Victoria Black. - Przedstawiła się tym swoim okropnym, milusim głosikiem, na który od razu się wzdrygnęłam. Victoria chodziła ze mną kiedyś na zajęcia taneczne, tam się poznałyśmy i rozstałyśmy. Jest to blondynka o długich, zgrabnych nogach, idealnej sylwetce oraz błękitnych, dużych oczach. Oczywiście nie da się pominąć tego że jest dwa lata starsza i mnie nienawidzi. Czemu? Odpowiedz jest prosta, ponieważ.. - Czyżby Chloe Anderson? - Słodziutki głosik blondynki przerwał mi jak zwykle coś ważnego i przy okazji, aby dowalić zwrócił uwagę całej klasy. Niechętnie spojrzałam na skąpo ubraną dziewczynę, która caluteńki czas się szczerzyła. 
Niepewnie pokiwałam głową po czym oparłam ją o swój nadgarstek. - Jezus, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam! - Że co kurna? - Ale pogadamy na przerwie. - Oby po drodze przejechało po twojej twarzy tysiąc ciężarówek a na koniec podziobały koguty. 
- Chloe, to twoja przyjaciółka? - Szepnął do mojego ucha Ross po czym powoli się odsunął i zrobił zdziwioną minę.  
- Jeszcze raz tak ją nazwiesz a przysięgam, że z Bułgarii już nie wrócisz cały. - Warknęłam po czym wzięłam pierwszy lepszy ołówek i zaczęłam bazgrolić na ławce. W myślach cały czas tkwiło mi wydarzenie sprzed dwóch lat. Ona zniszczyła mi życie, przez nią już nigdy w życiu nie wejdę na parkiet. Jedyna osoba, która pomogła mi przełamać lęk był Ross, ale teraz nawet on nie da rady. Wspomnienia ożyły a uraz zostaje do końca.
Blondyn chyba zrozumiał, że to nie przelewki ponieważ do końca lekcji się do mnie nie odezwał, wyjątkiem było pytanie 'jak to zrobić'. Spróbowałam jak najszybciej się spakować aby ta jędza nie zamieniła ze mną nawet jednego słowa. Wrzuciłam wszystkie książki do plecaka po czym chwyciłam do za dłoń Ross, który dziwnie mi się przyglądał i gwałtownie go pociągnęłam w stronę wyjścia. 
Ciągnęłam go do swojej szafki, jak najszybciej się dało. W końcu znaleźliśmy się przy celu, gdzie wypakowałam swoje jakże ciężkie kloce i nie potrzebne papierki z dna plecaka. Kiedy już miałam zabrać się z Rossem do sali Historycznej, gdy tu nagle do moich uszy doszedł bardzo i to bardzo nie przyjemny dźwięk.
- Podobała wam się moja lekcja? - Victoria, gdyby można było odjąć od niej twój głos no i oczywiście całą ciebie, lekcja byłaby IDEALNA. 
- Była spoko. - Odezwał się tleniony blondyn. Szybko zmroziłam go wzrokiem po czym ścisnęłam lekko jego dłoń na znak aby się przymknął. Niestety, pożałowałam tego ruchu.. 
- To ty masz chłopaka? - Zaćwierkała, klaszcząc jak małe dziecko na widok wielkiego misia. Przewróciłam oczami po czym ciężko westchnęłam dając do zrozumienia tlenionemu blondynowi, aby kontynuował rozmowę za mnie. 


- Nie ma. - Odpowiedział Ross, przez co wzrok blondynki ze mnie podniósł się na niego. Bacznie ją obserwuje, każdy wdech i wydech liczę, widzę drgnięcia dłoni oraz ten wzrok.. Wzrok, który mówi "chcę go". Oby mi się tylko wydawało.. 
- Czyli wolny?..  - O nie. Chloe czas wkroczyć do akcji. 
- My na razie zachowujemy się jak para ale nie chodzimy, więc raczej nie wyrwiesz Rossa i nie pozbawisz mnie znów tego co kocham i na prawdę mi na tym zależy. Nie tym razem. - Powiedziałam jak najszybciej cały czas patrząc się w oczy blondynki, w których tym razem widziałam złość i nie dowierzanie. Bez zbędnych słów odeszłam w stronę sali Historycznej ciągnąc przy tym Rossa. 
Wiedziałam, że nie odpuści. Ona cały czas pragnie mnie zniszczyć, pozbyć się przeszkody, która na te dwa lata się ukryła w dosyć dobrym miejscu. 
W sali byliśmy tylko we dwoje, Ross puścił moją dłoń po czym stanął tuż przede mną. Niepewnie podniosłam na niego wzrok. Od razu zatopiłam się w tych pięknych, czekoladowych oczach. które były przepełnione tą miłością, troską, wrażliwością a zarazem złością. Wszystko w jednym. Po chwili poczułam jak jego dłoń bawi się moimi włosami, przez co na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec. 
- Zależy ci? - Zapytał tym swoim uroczym głosem. W mojej głowie wybuchła wielka wojna, jedni są za prawdą a drudzy za odwróceniem kota ogonem. Oczywiście wybór należy jedynie do mnie, czego wręcz nienawidzę. Za każdym razem masz tą pewność, że możesz wybrać złą odpowiedz przez co cały twój świat legnie w gruzach a Victoria go tylko dobije tą swoją różową szpilką. 
Dobra, przecież już się z nim całowałam, przytulałam, trzymałam za rękę.. Jak bym teraz zaprzeczyła, wyszłabym na bezduszną lalunie, która lubi bawić się uczuciami innych. A jak potwierdzę, wyjdzie na jaw moje najskrytsze uczucie, które na prawdę nie cierpię mówić na głos. 
Jeszcze raz zerknęłam w oczy Rossa, który tym razem z włosów przeszedł na policzek. 
- Może. - Chloe Anderson, w tym momencie możesz się już pożegnać z panem Lynch. - Dobra nie. - Co kurna? - Cholera, znaczy tak! - Nie Chloe, cholera nie znaczy "tak". - Znaczy.. - Kiedy miałam już powiedzieć kolejną głupotę a następnie skomentować negatywnie samą siebie w myślach Ross przeszkodził mi, przykładając delikatnie palec wskazujący do moich ust. 
- Mi też. - Odpowiedział po czym zsunął swój palec z moich warg po czym przysunął się bliżej i delikatnie pocałował mnie w rozgrzane czoło. 



________________

Witam wszystkich!
Chciałam jeszcze raz przeprosić za brak rozdziału
w zeszły weekend, jest mi cholernie przykro. 
Mam nadzieję, że nie jesteście źli ani nic.
Ogólnie według mnie rozdział kiepski i jeszcze do tego mega krótki.
No ale, mam nadzieję, że wam się podoba. :) 
Przy okazji chciałam jeszcze raz zaprosić na swojego nowego bloga
również o r5, w sumie głównie o Rossie. : D
Pozdrawiam wszystkich :*
I jeszcze raz 
Przeeeeeeepraszaaaaaam!

2 komentarze:

  1. Nie jest kiepski, jest piękny ♥
    Awww Rhloe są tacy uroczy *.*

    OdpowiedzUsuń