sobota, 3 października 2015

Rozdział 21


"Dzień pecha, cholernego pecha"

Cała zaspana weszłam do szkoły gdzie od razu wszystkich spojrzenia wylądowały na mojej strasznej fryzurze. Nieład, kołtuny i do tego są mokre bo na dworze zaczęło lać, ogólnie ja jestem cała mokra, zaspana, nieogarnięta i do tego bez żadnej pracy domowej,które raczej by mi się przydały na przekład na lekcje. No i po co wczoraj dałam się namówić siostrze na te głupie malowanie jakiegoś obrazu. Jeszcze zaspałam do szkoły ponieważ jest równo 10 a ja tu powinnam być o 9. Świetnie, do tego ten durny deszcz, który musiał się akurat skończyć gdy weszłam do szkoły. Matko, czemu ja do cholery? 
- Wyglądasz ohydnie. - Powiedziała Bella podchodząc do mnie wraz z Amy. Oczywiście nie były by sobą gdyby po wrednym komentarzu nie wybuchy śmiechem, to standard. Oczywiście w ramach odpowiedzi wywróciłam oczami po czym posłałam im złośliwy uśmieszek i przepchałam się przez nie do swojej szafki, gdzie oczywiście zastałam Victorię zawzięcie gadającą z Rossem. Nagle wszystko we mnie zaczęło się grzać, nie wiem nawet czemu. Czyżby zazdrość Chloe? 
Nie. To po prostu zdenerwowanie, że gadają zagradzając mi moją, jakże pięknie zieloną szafkę. Bez zastanowienie podeszłam do nich bliżej i jednym ruchem ręki odepchnęłam tlenionego blondyna, który centralnie stał przy mojej szafce. Nie zwracając uwagi na ich spojrzenia, zaczęłam wkładać książki.
- Kochana co ci się stało? - Oh proszę! Victoria, daruj sobię, na prawdę nie musisz zgrywać przy Rossie, że pałasz do mnie miłością nie pokonaną. Gwałtownie zamknęłam szafkę, wyprostowałam się i spojrzałam na nią chłodnym wzrokiem. - Zresztą nie pojawiłaś się na mojej lekcji. - Fiu. 
- Jeżeli chodzi o lekcję to nie żałuję, jakoś nie przepadam za matmą. - Posłałam jej wredny uśmiech, nadal nie zwracając uwagi na stojącego za mną Rossa, który próbował mnie od niej odciągnąć. - A jeżeli o mój wygląd to po protu siedziałam do późna malując jakiś durny obraz siostry. No, a dziś rano złapał mnie deszcz. 
- No to nie fajnie, kochaniutka. - Gdybym była w tej szkole sama, kamery by jakimś cudem się popsuły, od razu, bez zastanowienia zadźgałabym ją ołówkiem, długopisem, czymkolwiek, aby po prostu zadźgać. - Zresztą, mam świetną wiadomość! Podzieliłam klasę na grupy do końca roku, że cię nie było to przydzieliłam, cię do Amandy, Zack'a i Ben'a. - Czyli największych debili w szkole.
- Cudownie. - Posłałam jej wymuszony uśmiech co ona od razu odwzajemniła. Znając życie teraz będzie się lepić na lekcjach do Rossa, co mnie jeszcze bardziej wkurzy i zmotywuje do morderstwa. 
Kiedy miałam dorzucić wredny komentarz poczułam jak ktoś mnie ciągnie z rękę a obraz Victori się oddala. Zdezorientowana się odwróciłam i przed sobą ujrzałam Rossa, który w pewnym momencie się zatrzymał.
- Jutro jedziemy do Bułgarii. - Powiedział szybko a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który rzecz jasna odwzajemniłam. - Przełożyli nam lot, wylatujemy jutro o 9. 
- Czy to oznacza, że mogę wracać do domu aby się zacząć pakować? - Zapytałam z nutką nadziei w głosie co chłopak skomentował sztucznym śmiechem, który ucichł na moje chłodne spojrzenie.
- Nie. - Odpowiedział po czym pociągnął mnie do klasy gdzie zaczynała się kolejna lekcja..



______________

Hejcia
Przepraszam, że taki krótki
ale chciałam już zrobić wstęp do tego wyjazdu,
fakt również jest kiepski, no ale jak mówię to tylko miał być wstęp.
I jeszcze jedno, strasznie przepraszam, że nieco się opóźniłam ale mam teraz sporo klasówek
i muszę się po prostu uczyć.
W ogóle w środę byłam na koncercie i był serio zarąbisty !
Bawiłam się jak nigdy!
Fakt, żałuje że nie poszłam na m&g (które mogłam kupić za 200 zł) 
no ale oczywiście hajsu mi zabrakło.
No cóż, za rok pójdę.
; DD

sobota, 19 września 2015

Rozdział 20

Proszę o przeczytanie notki.

"Po dwóch latach znalazła swoją zgubę, którą zawsze pragnęła zniszczyć"

- Victoria Black. - Przedstawiła się tym swoim okropnym, milusim głosikiem, na który od razu się wzdrygnęłam. Victoria chodziła ze mną kiedyś na zajęcia taneczne, tam się poznałyśmy i rozstałyśmy. Jest to blondynka o długich, zgrabnych nogach, idealnej sylwetce oraz błękitnych, dużych oczach. Oczywiście nie da się pominąć tego że jest dwa lata starsza i mnie nienawidzi. Czemu? Odpowiedz jest prosta, ponieważ.. - Czyżby Chloe Anderson? - Słodziutki głosik blondynki przerwał mi jak zwykle coś ważnego i przy okazji, aby dowalić zwrócił uwagę całej klasy. Niechętnie spojrzałam na skąpo ubraną dziewczynę, która caluteńki czas się szczerzyła. 
Niepewnie pokiwałam głową po czym oparłam ją o swój nadgarstek. - Jezus, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam! - Że co kurna? - Ale pogadamy na przerwie. - Oby po drodze przejechało po twojej twarzy tysiąc ciężarówek a na koniec podziobały koguty. 
- Chloe, to twoja przyjaciółka? - Szepnął do mojego ucha Ross po czym powoli się odsunął i zrobił zdziwioną minę.  
- Jeszcze raz tak ją nazwiesz a przysięgam, że z Bułgarii już nie wrócisz cały. - Warknęłam po czym wzięłam pierwszy lepszy ołówek i zaczęłam bazgrolić na ławce. W myślach cały czas tkwiło mi wydarzenie sprzed dwóch lat. Ona zniszczyła mi życie, przez nią już nigdy w życiu nie wejdę na parkiet. Jedyna osoba, która pomogła mi przełamać lęk był Ross, ale teraz nawet on nie da rady. Wspomnienia ożyły a uraz zostaje do końca.
Blondyn chyba zrozumiał, że to nie przelewki ponieważ do końca lekcji się do mnie nie odezwał, wyjątkiem było pytanie 'jak to zrobić'. Spróbowałam jak najszybciej się spakować aby ta jędza nie zamieniła ze mną nawet jednego słowa. Wrzuciłam wszystkie książki do plecaka po czym chwyciłam do za dłoń Ross, który dziwnie mi się przyglądał i gwałtownie go pociągnęłam w stronę wyjścia. 
Ciągnęłam go do swojej szafki, jak najszybciej się dało. W końcu znaleźliśmy się przy celu, gdzie wypakowałam swoje jakże ciężkie kloce i nie potrzebne papierki z dna plecaka. Kiedy już miałam zabrać się z Rossem do sali Historycznej, gdy tu nagle do moich uszy doszedł bardzo i to bardzo nie przyjemny dźwięk.
- Podobała wam się moja lekcja? - Victoria, gdyby można było odjąć od niej twój głos no i oczywiście całą ciebie, lekcja byłaby IDEALNA. 
- Była spoko. - Odezwał się tleniony blondyn. Szybko zmroziłam go wzrokiem po czym ścisnęłam lekko jego dłoń na znak aby się przymknął. Niestety, pożałowałam tego ruchu.. 
- To ty masz chłopaka? - Zaćwierkała, klaszcząc jak małe dziecko na widok wielkiego misia. Przewróciłam oczami po czym ciężko westchnęłam dając do zrozumienia tlenionemu blondynowi, aby kontynuował rozmowę za mnie. 


- Nie ma. - Odpowiedział Ross, przez co wzrok blondynki ze mnie podniósł się na niego. Bacznie ją obserwuje, każdy wdech i wydech liczę, widzę drgnięcia dłoni oraz ten wzrok.. Wzrok, który mówi "chcę go". Oby mi się tylko wydawało.. 
- Czyli wolny?..  - O nie. Chloe czas wkroczyć do akcji. 
- My na razie zachowujemy się jak para ale nie chodzimy, więc raczej nie wyrwiesz Rossa i nie pozbawisz mnie znów tego co kocham i na prawdę mi na tym zależy. Nie tym razem. - Powiedziałam jak najszybciej cały czas patrząc się w oczy blondynki, w których tym razem widziałam złość i nie dowierzanie. Bez zbędnych słów odeszłam w stronę sali Historycznej ciągnąc przy tym Rossa. 
Wiedziałam, że nie odpuści. Ona cały czas pragnie mnie zniszczyć, pozbyć się przeszkody, która na te dwa lata się ukryła w dosyć dobrym miejscu. 
W sali byliśmy tylko we dwoje, Ross puścił moją dłoń po czym stanął tuż przede mną. Niepewnie podniosłam na niego wzrok. Od razu zatopiłam się w tych pięknych, czekoladowych oczach. które były przepełnione tą miłością, troską, wrażliwością a zarazem złością. Wszystko w jednym. Po chwili poczułam jak jego dłoń bawi się moimi włosami, przez co na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec. 
- Zależy ci? - Zapytał tym swoim uroczym głosem. W mojej głowie wybuchła wielka wojna, jedni są za prawdą a drudzy za odwróceniem kota ogonem. Oczywiście wybór należy jedynie do mnie, czego wręcz nienawidzę. Za każdym razem masz tą pewność, że możesz wybrać złą odpowiedz przez co cały twój świat legnie w gruzach a Victoria go tylko dobije tą swoją różową szpilką. 
Dobra, przecież już się z nim całowałam, przytulałam, trzymałam za rękę.. Jak bym teraz zaprzeczyła, wyszłabym na bezduszną lalunie, która lubi bawić się uczuciami innych. A jak potwierdzę, wyjdzie na jaw moje najskrytsze uczucie, które na prawdę nie cierpię mówić na głos. 
Jeszcze raz zerknęłam w oczy Rossa, który tym razem z włosów przeszedł na policzek. 
- Może. - Chloe Anderson, w tym momencie możesz się już pożegnać z panem Lynch. - Dobra nie. - Co kurna? - Cholera, znaczy tak! - Nie Chloe, cholera nie znaczy "tak". - Znaczy.. - Kiedy miałam już powiedzieć kolejną głupotę a następnie skomentować negatywnie samą siebie w myślach Ross przeszkodził mi, przykładając delikatnie palec wskazujący do moich ust. 
- Mi też. - Odpowiedział po czym zsunął swój palec z moich warg po czym przysunął się bliżej i delikatnie pocałował mnie w rozgrzane czoło. 



________________

Witam wszystkich!
Chciałam jeszcze raz przeprosić za brak rozdziału
w zeszły weekend, jest mi cholernie przykro. 
Mam nadzieję, że nie jesteście źli ani nic.
Ogólnie według mnie rozdział kiepski i jeszcze do tego mega krótki.
No ale, mam nadzieję, że wam się podoba. :) 
Przy okazji chciałam jeszcze raz zaprosić na swojego nowego bloga
również o r5, w sumie głównie o Rossie. : D
Pozdrawiam wszystkich :*
I jeszcze raz 
Przeeeeeeepraszaaaaaam!

poniedziałek, 14 września 2015

Proszę o przeczytanie


Cholernie przepraszam!
Niestety wywaliło u nas na całym osiedlu prąd 
i dopiero teraz mogę do was cokolwiek napisać.
Na prawdę przepraszam za brak rozdziału
 ale obiecuję że w weekend pojawią się kolejne dwa.
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam :(

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 19


"Wakacje po wakacjach?"

Obudziłam się rano w końcu w swoim cieplutkim łóżeczku, tym razem promienie nie przedostały się do mojego pokoju mimo, że toczyły równą bitwę z firankami. Jedyna myśl, która mnie prześladuje jest taka że muszę iść dziś do szkoły, jakbym mogła cofnąć czas do jutra i jeszcze raz przeżyć tą straszną noc w hotelu, pogadankę z Rossem i uciekanie przed starszą panią z mopem. Było na prawdę niesamowicie. Niechętnie wstałam z łóżka, przeczesałam swoje kudły po czym wcisnęłam się w krótkie spodenki, czarną bluzkę z krótkim rękawem a na to narzuciłam czarną koszulę. Idealne dopasowanie. Cała zaspana zeszłam do kuchni aby wypić herbatę, zrobić sobie kanapkę i powiadomić siostrę, że wychodzę. 
Jak zaplanowałam tak zrobiłam po 40 minutach byłam już w szkole gdzie jako pierwszy przywitał się ze mną Ross całując mnie w policzek.
- Załatwiłem nam najlepsze wakacje w życiu. - Powiedział podekscytowany po czym posłał mi swój szczery uśmiech, odwzajemniłam gest.
- Niedawno się skończyły. - Skomentowałam ze śmiechem klepiąc delikatnie chłopaka w policzek, który stał jak wryty. Powoli go wyminęłam i skierowałam się do swojej szafki, która była kilka kroków od nas. Kiedy już ją otworzyłam zobaczyłam tlenionego blondyna obok siebie z wielkim uśmiechem. Trochę mnie zdziwiła jego propozycja, nie ukrywam. Przecież kilka tygodni temu wakacje się skończyły a on wypala mi że załatwił kolejne, no ciekawe kiedy! Mam się urwać ze szkoły czy co?
- No tak, ale od niedzieli będzie tydzień wolnego. - Powiedział zamykając mi szafkę przed nosem, co mnie lekko zirytowało ponieważ prawię przytrzasnął mi palce, no ale nie dałam tego po sobie poznać. Kompletnie o tym zapomniałam! Przecież tuż po wakacjach mamy tydzień wolnego, w sumie to nawet nie wiem czemu. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - Jedziemy do Bułgarii! - Zaraz.. Co? Że we dwoje? Tak daleko? Do jednego hotelu? Pokoju? Matko boska, ten świat oszalał. Ross chyba zauważył moją nie pewność ponieważ położył swoją dłoń na moim policzku i zaczął go delikatnie gładzić. - Nie zmuszam cię. - Powiedział po czym posłał uśmiech. Cholera, Chloe myśl! 
Fakt, całowałam się z nim i trzymałam za rękę ale my nie jesteśmy parą, to tylko głupie flirty, których oboje nie możemy opanować nawet jeżeli byśmy chcieli. Może na tym wyjeździe się coś zmieni? Matko. Nawet jeśli bym chciała to Max się nie zgodzi, dobra muszę odmówić.
- Z wielką chęcią pojadę. - Są może jakieś kursy na mówienie tego co się ustali? 
- Ciesze się. - Blondyn posłał mi swój cudny uśmiech, który tylko potwierdzał że na prawdę jest szczęśliwy. - Riker pomógł mi wybrać najlepszy hotel. Co prawda będzie tam dużo ludzi, ale co poradzisz? - Westchnął po czym zabrał dłoń z mojego policzka i oboje ruszyliśmy w stronę klasy matematycznej. W głowię cały czas kłębiły mi się myśli, czy oby na pewno dobrze zrobiłam godząc się na to. Nie chodzi nawet o kwestie leżenia w jednym łóżku tylko jest zawsze ta nieszczęsna szansa, że moja siostra się nie zgodzi. No chyba że jakimś cudem wyjeżdża w tym samym czasie gdzieś z Riker'em, wtedy będzie miała cały świat w głębokim poważaniu. 
- Damy radę. - Fakt. Za nim może latać dużo fanek z poroźbami o autograf albo zdjęcie, może się nawet zdarzyć, że będą go podrywać lub cały czas zaczepiać. Pozostaję się tylko modlić aby czegoś takiego nie zastać. Oboje weszliśmy do klasy siadając obok siebie, oczywiście wszyscy cały czas się na nas gapili jakbyśmy byli jakimiś kosmitami. Ku mojemu zdziwieniu do klasy weszła dyrektorka.
- Kochani, wasza Pani od matematyki miała wypadek i przez najbliższe dwa miesiące nie będzie mogła uczyć w naszej szkole. - Szkoda lubiłam ją. - No ale mam dla was nową nauczycielkę. - Kiedy wypowiedziała te słowa wszyscy popatrzyli w stronę drzwi gdzie weszła osoba, która jak zwykle musiała wtargnąć do mojego życia..



_____________
Heloooł
Przepraszam, że tak cholernie krótkie
ale weny nie miałam i nie chciałam jeszcze bardziej psuć opowiadania.
Za tydzień pojawi się już długi i CIEKAWY rozdział ponieważ mam fajny pomysł :)
Tak przy okazji otworzyłam nowego bloga o R5
Mam nadzieje, że zajrzycie :)
Pozdrawiam
;*

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 18


"Motel potrafi straszyć bardziej niż Horror."

Lunęło. I to tak mocno, że wszyscy po kilku sekundach wyglądaliśmy jak po długiej kąpieli. Szybko pobiegliśmy do największego namiotu, aby uniknąć tego huraganu, można powiedzieć że byliśmy w epicentrum burzy. 
- Trzeba stąd jak najszybciej zwiewać. - Powiedziała spokojnym głosem Rydel, mimo że wyglądała na mocno zestresowaną. Szczerze? Nie dziwie jej się. Sama nie potrafię nic z siebie wydusić, przebywanie w epicentrum nie jest najbezpieczniejsze, w końcu masz tą świadomość, że w każdym momencie możesz być trafiony piorunem. 
- Co ty mi powiesz? - Zironizował trzęsący się Rocky po czym wyjął z plecaka jakieś serowe paluszki od których wydobył się na prawdę straszny smród. 
- Ale macie tą świadomość, że namiotów składać nie będziemy? - Zapytał równie trzęsący się jak galaretka Ratliff po czym wziął kilka paluszków od bruneta siedzącego obok i wrzucił sobie je do buzi. Jakich to oni świństw nie zjedli.. Kiedy przełknął zmielone paluszki, otworzył buzie jakby chciał coś powiedzieć, lecz szybko ją zamknął i popatrzył błagalnym wzrokiem na Rocky'ego. Pewnie chce te śmierdzące coś. Nagle zobaczyliśmy mocny, biały błysk któremu towarzyszył głośny grzmot. Zapadła cisza. Nienawidzę burz, przerażają mnie egipskie ciemności, grzmoty, pioruny i drzewa zawalające się co chwile. Już jako dziecko uciekałam do piwnicy, aby choć trochę uniknąć przerażającego dla moich uszu hałasu, lub widoku oświetlanego pokoju białym błyskiem zza okna, mimo że minęło kilkanaście lat moje poglądy się nie zmieniły a teraz siedzę w namiocie, który znajduję się w epicentrum. Na ziemie sprowadził mnie poważny głos Rossa.
- Do domu w taką wichurę nie dojedziemy. - Oh brawo panie Holmes, nich pan nas zaszczyci innymi ciekawostkami, które w ogóle nie są oczywiste. 
- Ale może nam się udać dojechać do pobliskiego motelu. - Odezwał się Riker, który właśnie pakował śpiwór do malutkiego woreczka. - Zostawiamy tu rzeczy i jedziemy tam migiem. - Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Wszyscy wyskoczyliśmy z namiotu prosto do auta, tym razem siedziałam z Riker'em, więc dam sobie ten 1% szansy że przeżyję. Kiedy blondyn dostał smsa od swojego brata, że są gotowi od razu ruszyliśmy. Na początku jechaliśmy powoli przez potrząsany wiatrem las, kilka drzew spadło na ziemie wywołując u mnie wielki podskok do góry, jakby ktoś wylał prosto na moje uda gorącą kawę. Kiedy o dziwo żywi wyrwaliśmy się z tej dżungli, Riker skręcił prosto na pustą ulicę, no może nie aż tak pustą, kilka samotnych aut stało na środku autostrady, jeden był brutalnie przygnieciony przez sosnę a ostatnie trzy błądziły po ulicy w poszukiwaniu jakiegokolwiek wyjścia z labiryntu. Widok wprawiał mnie w dreszcze, a zarazem strach i obawy. Na moje szczęście tuż za rogiem był tak zwany motel, mimo że wyglądał na opuszczony psychiatryk.
Średniej wielkości biały budynek z odrapanymi ścianami, szare okna z porozbijanymi szybami od których odlepiała się taśma, wielkie dębowe drzwi również w opłakanym stanie a nad nimi gigantyczny napis "M TEL", który miał się chyba świecić i posiadać literkę "O". Farbowany blondyn zaparkował pod znakiem, po czym wyszliśmy wszyscy z auta i czekaliśmy na Rossa, który dopiero wjeżdżał. Kiedy wszyscy się odnaleźliśmy wbiegliśmy do środka, gdzie było jeszcze gorzej niż na zewnątrz ale nie będę narzekać, ważne że jest.
- Wszystkie pokoje zajęte. - Warknęła starsza pani za ladą, która z wielkim grymasem pakowała jakieś kartki do swojej wełnianej torebki. Jakoś nie chce mi się wierzyć aby w czymś takim nie było wolnych miejsc, Rydel widocznie też w to nie wierzyła ponieważ powoli podeszła do babki wkładając jej kilkanaście dolców do kieszeni. - Młodzieńcy będą spali na samej górze natomiast Panie.. Na dole. - Wyciągnęła zza lady dwa klucze po czym rzuciła nam je do rąk. - Po północy radzę nie opuszczać pokoi a wy - Wskazała swoim zmarszczonym palcem na przemoczonych chłopaków. - macie się trzymać z dala od dziewczyn.
- Zaraz, czemu po północy nie wolno opuszczać pokoi? - Zadrwiła Bella podchodząc do starszej pani ze złośliwym uśmieszkiem. - Potwory nas zjedzą?
- Oby to były tylko potwory.. - Na twarzy staruszki pojawił się tajemniczy uśmiech, natomiast czarnowłosa niepewnie odwzajemniła uśmiech i cofnęła się o krok do tyłu wpadając przez przypadek na tlenionego blondasia.
- Sophia! - Usłyszeliśmy męski głos dochodzący z góry, wszyscy automatycznie odwrócili głowę w stronę źródła. - Nie strasz dzieciaków. - Po schodach schodził starszy pan podpierający się drewnianą laską, lekko pozjadaną przez termity. Wyglądał na bardzo sympatycznego człowieka w przeciwieństwie do tej staruszki, jeżeli to małżeństwo to na prawdę zastanawiam się jakim sposobem.
- Nie strasz dzieciaków, nie strasz dzieciaków. - Przedrzeźniała go staruszka odchodząc powolnym krokiem od lady w stronę drzwi, za którymi pewnie przebywał jej pokój. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie dziwnie po czym znów nasz wzrok padł na starszego pana, który ledwo schodził po ostatnich schodkach.
- Po północy Sophia zmywa podłogi. - Wytłumaczył po czym udało mu się stanąć obiema nogami na zimnych kafelkach. - A jeżeli chodzi o te rozdzielenie, to wiecie.. Nie lubi "hałasu" - Przy ostatnim słowie zrobił cudzysłów po czym szeroko się uśmiechnął co wszyscy odwzajemniliśmy. - A co do potwora, sama nim jest. - Parsknął dziadek po czym pomachał do nas i znów zaczął wspinaczkę po schodach, my natomiast usiedliśmy na spleśniałych kanapach po czym każdy odpłynął do swoich bibliotek myśli. Mimo, że chce zapomnieć cały czas powracam do starych wspomnień z Maią, gdy Ross był nią zaślepiony a oklaski i gwizdy wygłaszane na informację, że są razem jeszcze bardziej mnie dobijały. To był najgorszy okres w moim życiu. No ale znając mnie nie długo może coś się jeszcze bardziej spieprzyć, w końcu ja nie żyje w bajcę a zakończenia nie zawszę są szczęśliwe. Zresztą już nie zapowiada się ciekawie, jesteśmy w epicentrum, moi rodzice wyjechali sobie do Nowego Jorku ponieważ zaproponowano im lepszą sumę pieniędzy, no i na co to im? Przecież już mamy piękny duży dom, wspaniały ogród a o sejfie już nie wspomnę. Nie lubię takiego życia, wszystko by było idealne gdybyśmy żyli jak przeciętne, kochające się rodziny, które każdy swój wolny czas spędzają razem. Wtedy było by życie idealne. Nagle z moich przemyśleń wyrwał mnie mocne puknięcie w ramię. Nie chętnie spojrzałam w stronę osoby, która mnie zaatakowała, oczywiście była to Bella, no bo kto inny? Wraz z dziewczynami udałyśmy się do swoich pokoi aby odpocząć i przeczekać ten gigantyczny huragan. Pokój nie był zaskakujący, szczerze to jakoś mnie nie ruszył spleśniały dywan, wilgotne, stare kołdry, potłuczone lustra czy zepsuta spłuczka w toalecie, byłam na to przygotowana. Dziewczyny usiadły na swoich łóżkach robiąc coś w telefonach natomiast ja po cichu wyszłam z pokoju i o dziwo udało mi się nie zauważalnie przejść, czas przemyśleć propozycję zostania ninją. Główna lampa zaczęła dziwnie migać gdy tylko położyłam swoją nogę na schodku, spojrzałam odruchowo za siebie po czym wbiegłam na piętro chłopaków. Znów mi się upiekło, starsza pani tuż po moim wejściu na górę postanowiła zrobić sobie spacerek po holu, głośno odetchnęłam po czym oparłam się o pierwsze drzwi za mną, które ku mojemu zdziwieniu otworzyły się a ja upadłam mocno na podłogę.
- Chloe, już po północy. - Usłyszałam głos Riker'a, który podał mi rękę aby pomóc wstać, oczywiście szybko ją chwyciłam po czym wstałam na równe nogi zamykając spróchniałe drzwi.
- Chciałam zaczerpnąć powietrza a tylko wy macie balkon. - Odpowiedziałam po czym przecisnęłam się przez dwóch brunetów stojących na przeciwko mnie posyłając im złośliwy uśmieszek.


Gdy tylko weszłam bosymi stopami na mokre kafelki od deszczu wlatującego z ukosu, po moim ciele przeszedł mróz, zamieniając mnie w jeden wielki sopel lodu. Kiedy chciałam przejść na drugą stronę balkonu gdzie akurat było sucho zobaczyłam siedzącego w kącie tlenionego blondyna, który cały czas patrzył się przed siebie. - Wszystko dobrze? - Słysząc mój głos chłopak zaczął się nerwowo rozglądać po czym zatrzymał wzrok na mnie.
- Myślę nad nową piosenką. - Zapomniałam, że Ross ostatnio cały czas siedzi nad jedną piosenką i nie chce jej nikomu pokazać, jakby była jego największym sekretem, który zostanie odkryty przez właściwą osobę w odpowiednim czasie, ale teraz na pewno tak nie jest.
- Widzę, że coś cię gryzie. - Dosiadłam się do chłopaka, chowając swoje kolana w dużą czarną bluzkę.
- Maia. - Westchnął po czym przygryzł dolną wargę na znak słabości. - Dostałem smsa, wyjeżdża do Meksyku z rodzicami, ponieważ ją zdradziłem i nie chce mnie widzieć na oczy. - Spojrzał na mnie z.. udawanym smutkiem, a to kanciarz. Posłałam mu delikatny uśmiech, który skomentował wybuchem śmiechu.

______________
Cholera.
Wiem rozdział zwalony,
ale mam ekstra pomysł na kolejny i ogólnie na dalszą akcję.
Postaram się następny wrzucić jutro ale już od wtorku będę wrzucała raz na tydzień.
Rozpiskę zamieszczę jutro. 
Pozdrawiam wszystkich 
i na prawdę przepraszam z nie udany rozdział. 
;*

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 17


"Najpiękniejszy dzień, jest wtedy gdy jestem blisko ciebie"

- Chloe.. Mam złe wieści. - Powiedziała moja siostra po czym usiadła obok mnie na łóżku. Wygląda na mocno zdołowaną, ciekawe co się stało.. Czyżbyśmy nie jechali na biwak? Siedziałyśmy w ciszy, lecz po kilku minutach Max postanowiła się odezwać. - Rodzice wyjechali na miesiąc do Nowego Yorku.. - Gdy to usłyszałam, do moich oczu napłynęły łzy.. Nie mogę uwierzyć, to jakieś żarty! Jeżeli chodzi o ich pracę to w L.A. jest jeszcze gorzej niż w Anglii, całymi dniami nie ma ich w domu, tylko w niedziele potrafią coś wykombinować ale to bardzo rzadko. 
- Mam ich dosyć! Czy oni nie potrafią zrozumieć, że my potrzebujemy rodziców?! - Krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Oni nawet nie mieli czasu gdy chodziłyśmy do przedszkola! Nienawidzę ich!
- Chloe! - Krzyknęła Max. Matko, pod wpływem emocji potrafię na prawdę powiedzieć przykre rzeczy.. Następnym razem pomyśle, potem powiem.
- Przepraszam. - Szepnęłam po czym wzięłam poduszkę i zakryłam nią sobie twarz opadając na łóżko. - Kiedy ci to powiedzieli? 
- Zostawili kartkę na lodówce.. - Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Poczułam jak wszystko się we mnie gotuję. Oni nawet nam nie potrafią tego powiedzieć prosto w twarz? Już przez telefon byłoby lepsze! 
- Wiesz co? Nie mam zamiaru się nimi przejmować, będę się świetnie bawiła na biwaku. - Powiedziałam wstając z łóżka, siostra się tylko uśmiechnęła po czym również się podniosła i wyszła z pokoju. Spod poduszki wyjęłam piżamy a następnie skierowałam się do łazienki. Po zimnym prysznicu, umyłam zęby a następnie podeszłam do szafy aby wybrać jakieś ciuchy na jutro. Wybieranie zajęło mi jakieś 10 minut, no ale w końcu znalazłam idealny strój, fajne bikini i oczywiście ubranie na następny dzień. Wpakowałam wszystko do torby po czym padłam na łóżko od razu zasypiając.
- Cholera! Oni już czekają a ty śpisz?! - Zbudził mnie krzyk siostry przez co spadłam na podłogę. Matko, czemu ja zawsze muszę zasypiać na tej krawędzi. Zaraz.. Co przed chwilą ona mówiła? Że mogę pospać? No dobra. Położyłam głowę na poduszce, która spadła wraz ze mną i próbowałam złapać drugi sen, gdy już prawie mi się udało poczułam na sobie zimną wodę, która od razu przywróciła mnie do żywych. Cała mokra oraz zdenerwowana wstałam i szukałam sprawcy tego jakże okrutnego czynu. Mój wzrok szybko odnalazł winowajcę, był to.. Ell? Cholera, co on tu robi?
- Zabiję cię. - Warknęłam po czym wyrwałam mu z prawej ręki wazon a z lewej kwiaty, po czym skierowałam się do łazienki aby nalać wody. Szybko włożyłam kwiaty do niebieskiego wazonu i odłożyłam go na półkę. 
- Ubieraj się, masz 5 minut. - Powiedział roześmiany brunet po czym wyszedł z pokoju. Oczywiście zdążyłam się ogarnąć w 2 minuty, wzięłam torbę i szybko zbiegłam na dół. Siostra jeszcze zamykała okna, więc skorzystałam z okazji i po cichu wymknęłam się z domu. Szybko weszłam do pierwszego lepszego auta, gdzie niestety kierowcą był Ross.. Najgorsze jest to że siedziałam z przodu. Nikt chyba nie lubi jeździć z blondynem ponieważ on ulicę traktuję jak tor wyścigowy, ja jeszcze się okropnie czuje w autach, więc będzie ciekawie. Za nami była Bella, Amy i Rocky, który aktualnie jęczał, że się źle czuje i chce zostać w domu. Po 5 minutach ciszy, Ross dostał wiadomość od Riker'a że Max jest już w aucie i mogą ruszać. Jako pierwsza zapięłam pasy po czym włożyłam słuchawkę do prawego ucha i puściłam sobie muzykę. Podobno będziemy tam jechać jakieś 2 godziny, mam nadzieje że zasnę i nie będę musiała słuchać jęków Rocky'ego. 
- Ross! Źle się czuje.. - Jęknął brunet po czym poklepał brata po ramieniu aby się odwrócił.
- O nie! Jak on się odwróci to wszyscy zginiemy! - Krzyknęła Amy po czym zabrała rękę chłopaka z blondyna. - Wystarczy że przekracza prędkość. - Ross odpowiedział jej śmiechem po czym jeszcze bardziej przyśpieszył. Całe życie przemknęło mi przed oczami, jestem cała spięta. Nerwowo ścisnęłam fotel, którego się aktualnie trzymałam i zamknęłam oczy, po chwili poczułam jakby auto zwalniało. Powoli podniosłam powieki i rozluźniłam się. Faktycznie, Ross zwolnił..
- Wszystko dobrze? - Wyrwał mnie z lekkiego szoku blondyn zerkając w moją stronę. Ja tylko pokiwałam twierdząco głową nadal ślepo wpatrując się przed siebie. 
- Zaraz zwymiotuje.. - Wymamrotał Rocky po czym zakrył dłonią buzię. No przecież, tylko jego wymiocin nam do szczęścia brakuje. - Albo jednak nie. - Powiedział po czym zamknął oczy i chyba.. Zasnął? Nie wiem. Zerknęłam na dziewczyny które również spały. No pięknie, zostałam jedyna z Rossem. 
- Za ile będziemy na miejscu? - Zapytałam już rozluźniona spoglądając się na blondyna. Ross uśmiechnął się sam do siebie po czym szybko na mnie zerknął odrywając wzrok od drogi. - Ross, droga! - Odpowiedział mi śmiechem odwracając ode mnie wzrok i skupiając się na jeździe.
- Nie wytrzymujesz ze mną? - Zaśmiał się a ja tylko skarciłam go wzrokiem a następnie oparłam o fotel i skrzyżowałam ręce. Nie moje wina że prowadzi jak szaleniec.
- Po prostu nie przepadam za jazdą w aucie. - Odpowiedziałam obojętnie. 
- Jeszcze godzina, może spróbuj zasnąć? - Zaproponował zerkając na mnie, szybko lewą wskazałam mu gdzie ma patrzeć po czym wróciłam do starej pozycji.
- Oj, nie wiem czy dam rade. - Zaśmiałam się cicho pod nosem i potargałam włosy blondyna, na co się skrzywił i próbował złapać moją rękę. Po kilku minutach się uspokoiłam i spróbowałam zasnąć, po chwili udało mi się, odpłynęłam..
- Wstawaj królewno. - Usłyszałam szept Rossa po czym poczułam jak całuje mnie w policzek, nadal mając zamknięte oczy lekko się uśmiechnęłam. Poleżałam jeszcze jakieś kilka sekund a następnie otworzyłam oczy i wyszłam rozpromieniona z auta, sama nie wiem czemu.. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wyjęłam torbę z bagażnika i skierowałam się do miejsca gdzie wszyscy stali. 
- Dobra, jak już wszyscy jesteśmy ustalmy kto z kim śpi. - Powiedziała Rydel po czym wyrzuciła na trawę 4 namioty, które czekały tylko aby w końcu je rozłożyć. - Zielony jest czteroosobowy, żółty trzy a niebieski dwu. 
- No to ja śpię z nimi w czwórce. - Powiedział Rocky, zabierając największy namiot i wraz z chłopakami wzięli się za rozkładanie.
- Ja i Rydel bierzemy niebieski. - Odezwała się Max. Wszyscy wzięliśmy się za rozkładanie. Dopiero po jakiś 20 minutach namioty były gotowe. Nastał czas na odpoczynek, lecz gdy inni siedzieli w cieniu ja wlazłam do namiotu i przebrałam się w bikini po czym narzuciłam na siebie niebieską chustę. Gdy dziewczyny mnie zobaczyły od razu ustawiły się w kolejce aby się przebrać. Wraz z chłopakami pobiegłam do wody, oczywiście oni od razu wskoczyli a ja powolutku się zanurzałam. Woda sięga mi już do pasa, ale jest cholernie zimna woda.. Chyba zrezygnuje z tej kąpieli. Już miałam zawrócić ale poczułam jak ktoś oplata swoje ręce wokół mojej tali, a po chwili zanurza mnie całą. Jestem gotowa aby zabić sprawce tego karygodnego czynu! Nadal nie wiedząc kto za mną jest, gwałtownie się odwróciłam i rzuciłam na.. Rossa.. No tak, mogłam się tego spodziewać. Próbowałam jakoś go przewrócić, ale moje starania poszły na marne, Ross chwycił mnie za nogi które znajdowały się pod wodą i przybliżył mnie do siebie, ja oplotłam nogami jego talię i zarzuciłam ręce na szyję. Cholera.. Czemu to się dzieje tak szybko? Zerknęłam na chłopaków, na szczęście byli zajęci dziewczynami, które widocznie nie dawno przyszły. Spojrzałam na blondyna po czym się uśmiechnęłam a on odwzajemnił gest. Poczułam jak powoli się cofa na głębszą wodę, po kilku minutach byliśmy zanurzeni do ramion. Cały czas wpatrywaliśmy się sobie w oczy, on ma takie piękne.. czekoladowe.. oczy.. Chloe nie odpływaj! Racja, racja.. Blondyn co chwila zerkał na moje usta, ja natomiast nadal byłam zahipnotyzowana jego cudnymi oczami. 
- Wczoraj na koncercie coś sobie uświadomiłem.. - Przywrócił mnie do świata żywych głos Ross, spojrzałam na niego pytająco, chłopak się uśmiechnął i kontynuował. - Nigdy nie kochałem Mai.. To było zauroczenie. - Fajnie wiedzieć. - To ty zawsze byłaś w mojej głowie. - Gdy to powiedział nie miałam pojęcia jak zareagować.. co odpowiedzieć.. Więc ja jak to ja postanowiłam się tylko uśmiechnąć na co chłopak odwzajemnił gest i zbliżył się jeszcze bardziej przez co stykaliśmy się czołami. 
- Ty też siedzisz u mnie w głowie od dłuższego czasu, dla tego tak cierpiałam gdy byłeś w związku z Maią. - Szepnęłam po czym trochę posmutniałam i spuściłam wzrok z blondyna. Gdy tylko sobie przypomnę te wszystkie przepłakane noce, dni.. od razu zmienia mi się nastrój. Ross szybko to zauważył ponieważ delikatnie pogłaskał mnie po policzku, gdy tylko spojrzałam w jego oczy posłał mi lekki uśmiech, po chwili złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.


Te uczucie jest nie do opisania, mam miliard motyli w brzuchu.. Pierwszy raz w kimś się zakochałam z wzajemnością.. Niestety nic nie trwa wiecznie, powoli zakończyliśmy pocałunek. Oboje się do siebie uśmiechnęliśmy i nadal wpatrywaliśmy w oczy.. 
- Młodzi, może się przyłączycie? - Usłyszeliśmy głos Delly, gdy tylko spojrzeliśmy za siebie zobaczyliśmy wszystkich, stojących na trawie. Ross tylko machnął ręką na znak że zaraz przyjdziemy, oni tylko wzruszyli ramionami. - Jak coś będziemy na boisku od kosza. - Krzyknęła po czym wszyscy poszli. Mają tu boisko od kosza? No, nie mogę się doczekać, dawno nie dotykałam piłki ale coś tam jeszcze pamiętam. Znienacka Ross złożył na moich ustach delikatny pocałunek przez co się uśmiechnęłam a on odwzajemnił gest. 
- Grasz w kosza? - Spytał odgarniając mi mokry kosmyk włosów, który zasłaniał jedno oko. 
- Były kapitan drużyny koszykarskiej. - Odpowiedziałam z dumą po czym wybuchłam śmiechem. - Tak ci spiorę tyłek że już nie będziesz miał odwagi dotknąć piłki od kosza. - Zaśmiałam się a blondyn tylko posłał mi chytry uśmieszek. 
- Ohoho.. No to ciekawe.. - Zaśmiał się natomiast ja go skarciłam wzrokiem. Czyżby kwestionował w moje zdolności koszykarskie? No to się doigrał, jeszcze chciałam dać fory ale widzę, że będę musiała sprać mu zad.
- Zaraz się przekonamy. - Powiedziałam z pełną powagą i oderwałam się od blondyna. Oboje wyszliśmy z wody, na szczęście słońce grzało więc nie było mi aż tak zimno. Znienacka Ross chwycił mnie za rękę i zaprowadził do miejsca gdzie znajdowało się boisko. Szliśmy jakieś 10 minut, gdy tylko ujrzeliśmy Rydel i resztę puściliśmy nasze dłonie a następnie podbiegliśmy do grupki, która wyglądała na troszeczkę zdenerwowaną.. Po chwili Rocky podzielił nas na drużyny. Ja byłam z Ratliffem, Amy oraz Rydel. Rocky powiedział że go strasznie boli głowa, więc będzie sędzią. Wszyscy ustawiliśmy się na miejsca ja i Ross byliśmy rozgrywającymi. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Po chwili piłka została wyrzucona do góry, szybko ją przejęłam i zaczęłam nią kozłować, nagle zablokował mnie Ross, próbując wybić piłkę, wykorzystałam chwilę nieuwagi blondyna i podałam piłkę Delly która nie była kryta. Wyminęłam Rossa i podbiegłam do kosza aby odebrać podanie od Rydel, po chwili w moich dłoniach znalazła się czerwona piłka, na szczęście dopiero do mnie biegli aby spróbować mi przerwać, więc szybko wrzuciłam ją do kosza zdobywając przy tym punkt. Ustawiliśmy się na starych miejscach, teraz zaczynała drużyna przeciwna. Długo nie pobawili się piłką.. Gdy Riker chciał nam ją wrzucić do kosza Amy w porę wybiła ją i zaczęła kozłować aż blondyn jej nie przeszkodził, szybko podała Ellington'owi który wbił piłkę do kosza. Graliśmy jeszcze jakąś godzinę, oczywiście kilka razy zostałam z faulowana przez Belle, Delly przez Rossa a Riker przez Amy. Nasza drużyna wygrała dwoma punktami. Wszyscy byli padnięci, ja to bym najchętniej zasnęła właśnie na tej cudnej.. zielonej.. pachnącej trawie.. 
- Chloe, czemu śpisz na trawie? - Usłyszałam rozbawiony głos Riker'a. Szybko wstałam, otrzepując się z ziemi oraz trawy. Poprawiłam rozczochrane włosy, posłałam im wszystkim niewinny uśmieszek i poszłam przed siebie. Czuje jak nogi się pode mną załamują, chyba nie dotrę do namiotów.. W pewnej chwili ujrzałam przed sobą wybawienie, czyli Rossa. Szybko rzuciłam mu się na plecy, chłopak nic nie powiedział tylko chwycił mnie za nogi i podtrzymywał abym nie spadła, ja natomiast owinęłam ręce wokół jego szyi, po chwili przymknęłam oczy i usnęłam.. 
- Ross oszalałeś?! - Zbudził mnie krzyk Delly, mimo to nadal udawałam że śpię aby przysłuchać się rozmowie. 
- Tylko wyleję jej wodę na brzuch, spokojnie. - W tym momencie ktoś, zapewne blondyn zasłonił mi słońce. Szybko otworzyłam oczy i gwałtownie podniosłam się z trawy. 
- Tylko spróbuj. - Zaczęłam się cofać, po chwili poczułam że wchodzę do wody. Cholera.. Teraz łatwo mu będzie mnie wrzucić! Chloe! Ale ty jesteś inteligentna! Ross zaczął podchodzić coraz bliżej z chytrym uśmieszkiem, ja tylko próbowałam go odpychać ręką lecz on znienacka podniósł mnie i wrzucił do wody. Nie darowałam i zaczęłam na niego chlapać po kilku sekundach wszyscy dołączyli się do tej 'zabawy'. Nagle coś zniszczyło nasze plany na dalszy dzień..  

_________________
Jej!
Jest Rozdział i to dosyć wcześnie ;D
Cieszę się że czytacie tego bloga i podoba się wam.
Niestety mam BARDZO ZŁĄ wiadomość
Mianowicie wyjeżdżam jutro do Bułgarii i nie będzie mnie 10 dni :(
Ale spokojnie, od razu jak przyjadę wrzucę rozdział :)
Więc nie odchodźcie tylko bądźcie wytrwali!
Wierzę w was!
;*

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 16


"Kiedyś strach na dyskotece szkolnej, teraz szaleje na imprezie w klubie"

Gdy byłyśmy już wyszykowane, wsiadłyśmy do auta Belli i pojechałyśmy prosto na plaże. Bella nie mogła znaleźć miejsca na parkingu więc musiała zaparkować tam gdzie nie wolno, ponieważ nie chciało jej się iść 20 minut. Po wyjściu z auta skierowałyśmy się to strefy VIP, oczywiście mam tą świadomość że będzie tam moja siostra więc postanowiłam po cichu się wymknąć i stanąć w kolejce do skasowania biletu, która była gigantyczna jakieś pół godziny stania. Już czuję jak dostaje opierdziel od Siostry za ucieczkę.. Zresztą, sama się o to prosiła. Mam nadzieje że jak któraś z dziewczyn tu przyjdzie to nie będzie mi kazała się do nich przyłączyć, nie wytrzymam kolejnego ochrzanu. Moje przemyślenia wyrwała dziewczyna, która wepchnęła się przede mnie, była to blondynka w skąpym stroju.
- Przepraszam, ale musisz iść na koniec. - Zwróciłam uwagę dziewczynie, która właśnie malowała sobie czerwoną szminką usta. Po chwili spojrzała na mnie z dziwnym uśmiechem po czym machnęła swoimi włosami do tyłu i odwróciła się do mnie plecami. - Musisz iść na koniec. - Powtórzyłam, co przyniosło skutek, ponieważ dziewczyna znów się do mnie odwróciła.
- Będę stała gdzie chce. - Stwierdziła po czym zarzuciła swoje włosy do tyłu. - Przecież muszę być w pierwszym rzędzie, aby Rossy mnie zauważył. - Dopowiedziała oschle. Ja szybko zerknęłam na jej sukienkę, która sięgała do połowy tyłka, po czym parsknęłam śmiechem. Ona serio myśli, że wyrwie chłopaka na skąpy strój, oraz swoją głupotę? Życzę jej powodzenia.
- Racja, on na pewno zobaczy ciebie jako pierwszą. - Odpowiedziałam śmiejąc się, lecz blondynka wyglądała na mocno zdenerwowaną. - Jesteś zabawna. - Blondynka tylko zmierzyła mnie wzrokiem, lecz jej mina ze zdenerwowanej zmieniła się na podekscytowaną. Po chwili wskazała na coś za mną ja tylko się odwróciłam i ujrzałam.. Ochroniarza, poszukującego kogoś w wielkiej kolejce fanek. Cholera, zapewne nasłali tego faceta aby mnie znalazł. Szybko uśmiechnęłam się do blondynki i wyszłam powoli z kolejki. Szybko przeskoczyłam przez bramkę, na moje szczęście nikt mnie nie zauważył, więc spokojnie podeszłam pod scenę, gdzie było bardzo mało osób. Na wszelki wypadek przysiadłam na piasku, prosto pod sceną aby przypadkiem mnie nie zauważyli. Czas leciał szybko a ludzi przybywało, po jakiś 2 godzinach rozpoczął się support, gdzie byłam zmuszona do stania ponieważ wokół mnie było kilkadziesiąt rozwścieczonych fanek. Gdy Ryland zszedł ze sceny, światła zgasły. Oczywiście rozległy się piski, krzyki, wrzaski, wywoływanie imion i nazwy zespołu. W końcu wszyscy weszli na scenę a ja tylko modliłam się w duchu aby mnie nie zauważyli, niestety jako pierwszy spojrzał na mnie Riker i pokiwał niezadowolony głową, potem ujrzała mnie Rydel następnie Ell i Rocky na samym końcu Ross, który chyba jako jedyny ucieszył się na mój widok. Po kilku minutach zaczęli grać piosenkę "All Night" na której cały czas podskakiwałam, piszczałam oraz podśpiewywałam. W pewnym momencie poczułam jak ktoś się na mnie mocno pcha, gdy spojrzałam za siebie zobaczyłam moją ukochaną pustą blondyneczkę. Postanowiłam ją zignorować i dalej bawić się na koncercie. Kolejną piosenką było "Do It Again" na której Ross nie spuszczał ze mnie wzroku, cały czas wpatrywaliśmy się sobie w oczy, przez co miałam motyle w brzuchu i czułam się tak.. no.. dobrze, świetnie, niesamowicie. Gdy skończył śpiewać posłał mi lekki uśmieszek a ja odwzajemniłam gest. W pewnym momencie poczułam wielki ból głowy, jakby ktoś mnie czymś walnął od tyłu, zachwiałam się łapiąc za czoło lecz po chwili upadłam na ziemie i widziałam tylko ciemność..
- Widzieliście co się stało? - Usłyszałam przejęty głos Max, nadal czując ten cholerny ból. - Byliście na scenie, może coś zauważyliście.
- Nie jestem pewien, ale chyba jakaś dziewczyna ją walnęła. - Tym razem był to głos Riker'a. Powoli podniosłam ciężkie powieki i ujrzałam stojącego nade mną Rossa, który od razu posłał mi uśmiech.
- Wyłączcie te cholerne światła. - Powiedziałam zasłaniając sobie ręką lampę wiszącą nad moją głową. W ciągu kilku sekund wszyscy stanęli nachylając się nade mną przez co odcięli dopływ światła. - Dzięki. 
- Jak się czujesz? - Zapytała Delly z lekkim uśmiechem po czym zmierzyła mi dłonią temperaturę. 
- Czuję się jakby ktoś przez 4 godziny krzyczał mi do ucha. - Zaśmiałam się pod nosem, powoli podnosząc się z koca na którym leżałam. Ciekawe ile byłam nie obecna? Pewnie cały koncert mi przeleciał, boże i po co szłam pod tą scenę? Mogłam spokojnie wejść za kulisy, przez co bym uniknęła tego uderzenia u tył głowy. Założę się, że to sprawka tej blondynki, która tak bardzo chciała zwrócić uwagę Rossa. 
- Czyli rezygnujemy z dzisiejszej imprezy. - Westchnęła Rydel wzruszając ramionami. Cholera, kompletnie zapomniałam, że mieliśmy iść się zabawić i uczcić ich udany koncert. Dobra Chloe, musisz skłamać. 
- Niby czemu? Przecież czuje się doskonale. - Szybko wstałam z ziemi przez co poczułam jeszcze większy ból i prawie bym wylądowała na podłodze gdyby nie Amy. - Widzicie? 
- Tak, jak ledwo stoisz. - Zaśmiał się Ell, po czym dał mi jakąś tabletkę, pewnie przeciwbólową. Bez zastanowienia ją połknęłam i znów usiadłam na ziemi. 
- O patrz, już przeszedł mi ból. - Uśmiechnęłam się do bruneta, który odpowiedział mi śmiechem. Matko, nie chce im psuć tego dnia i pomyśleć że to wszystko przez moją cholerną głupotę. 
- Chloe, nie będziesz szła na imprezę w takim stanie. - Powiedział Rocky kucając przy mnie, ja natomiast tylko przewróciłam oczami i głośno wypuściłam powietrze. 
- Jesteście okropni. - Rzuciłam udając obrażoną, nie wiem czemu ale wszyscy wybuchli śmiechem. Nie rozumiem ich poczuci humoru. - No proszę, jak będę się źle czuć to wyjdę z klubu! - Krzyknęłam błagalnym głosem po czym zrobiłam maślane oczka, ku mojemu zdziwieniu zadziałało. Bella i Amy pomogły mi wstać po czym chciały mnie podtrzymywać gdy szłyśmy do auta ale ja się uparłam że sama dam radę. Nie ukrywam że głowa mnie bolała jak jeszcze nigdy dotąd, ale dam radę nie poddam się. Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy do klubu, tym razem sama wysiadłam udając że już nic mnie nie boli a tabletki Ell'a zadziałały po 30 minutach. Wszyscy weszliśmy do klubu od którego huczało na kilometry, jeżeli wytrzymam tam dłużej niż 5 minut to na prawdę będę w wielkim szoku i kupie wszystkim po lodzie. Nagle rozbrzmiała piosenka "Got Well Soon" i wszyscy jak jacyś opętani wpadli do środka, ja natomiast zrobiłam sobie spacerek i dopiero wtedy niepewnie tam weszłam. W sumie mogłam wpaść razem z nimi, ponieważ tutaj jest od groma ludzi a ja stoję jak ten słup i szukam ich wzrokiem. Nie ukrywam że przeżywam lekką panikę ponieważ pierwszy raz jestem w takim miejscu i na dodatek (aktualnie) sama. Oczywiście znając moje szczęście musi się coś wydarzyć, w pewnym momencie zostałam wepchnięta w ten tłok, czułam się trochę dziwnie ponieważ wszyscy wokół mnie tańczyli a ja stałam. Po chwili jakiś chłopak wcisnął mi kubek z alkoholem, krzycząc abym się bawiła. No trudno, z tej dżungli już nie wyjdę więc pozostaje mi tylko zabawa. Po jakiś 10 minutach na prawdę się rozkręciłam i zapomniałam o bólu głowy.


Nie ma co ukrywać, bawię się świetnie mimo że nikogo znajomego przy mnie nie ma. Pierwszy raz nie obchodzi mnie zdanie innych, czuję że mogę wszystko. Nagle ktoś chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie, lekko zdezorientowana spojrzałam w górę, na szczęście ujrzałam Rossa a nie jakiegoś obcego faceta około czterdziestki. 
- Jak moja niegrzeczna dziewczynka się bawi? - Zaśmiał się próbując przekrzyczeć muzykę. On chyba nie odpuści za mój dzisiejszy strój, no nie moja wina że w domu Belli są ubrania w jej stylu. 
- Doskonale. - Powiedziałam po czym zarzuciłam mu ręce na szyję. - Wy to często tak imprezujecie? 
- Tylko po koncertach, no i czasami jak nie mamy planów w weekend. - Odpowiedział kładąc swoje ręce na moją talię. Nie wiem jak dajemy radę szybko tańczyć no ale jakoś idzie. 
- No tak, Ross musi poczuć tą pełnoletność.. - Oboje się zaśmialiśmy po czym chłopak przysunął mnie do siebie trochę bliżej. - Alkohol, laski.. 
- Alkoholu nie pije, a dziewczyny w klubach nie szukam. - Przerwał mi po czym jeszcze raz mnie przysunął do siebie. Skorzystałam z okazji że za Rossem nikogo nie było i wypuściłam kubek ponieważ zaczął mi przeszkadzać. - W sumie ty też możesz sobie tutaj kogoś znaleźć.
- Ooo.. Ja dziękuje za upitych oraz ohydnie spoconych facetów. - Zaśmiałam się po czym sama niezauważalnie zbliżyłam się do blondyna. - Zresztą nie jestem typem imprezowiczki. 
- Ale szalejesz jakbyś całe życie spędziła na imprezie. - Zaśmiał się chłopak a ja tylko się uśmiechnęłam. - Stałaś się pewniejsza, wiesz? 
- To wszystko twoja zasługa.. Widzisz zniszczyłeś mnie. - Ross wybuchł śmiechem po czym oderwał jedną rękę z mojej tali i poczochrał mi nią włosy, po czym znów jego ręka znalazła się na starym miejscu. Blondyn jeszcze bardziej mnie przyciągnął do siebie po czym nachylił się do mojego ucha. 
- Dla mnie zawsze byłaś idealna. - Wyszeptał mi do ucha, po czym wyprostował się i spojrzał mi prosto w oczy. W brzuchu poczułam tysiąc motyli.. Uśmiechnęłam się do blondyna a on odwzajemnił gest. Zauważyłam że Ross zerkał to na moje usta to na oczy, po chwili dzieliły nas milimetry a ja czułam jego oddech na wargach. Byliśmy tylko my. Znienacka wskoczył pomiędzy nas podpity Rocky, który zawiesił swoje ręce na blondynie i zaczął nim kołysać.
- Miałeś nie pić, przecież jutro z rana jedziemy na biwak. - Powiedział zniesmaczony zachowaniem brata Ross po czym próbował zdjąć z siebie jego ręce. Próbowałam się powstrzymać od śmiechu ale nie wychodziło mi to na dobre.
- Rossy, przecież nie piłem myszko ty moja. - Wybełkotał brunet po czym puścił blondyna i odwrócił się do mnie. Mój śmiech nadal nie ustępował. - Młoda dama to żona brata? - Wybuchłam nie opanowanym śmiechem. Nagle pojawiła się Delly, która chwyciła chłopaka za rękę i chyba wyprowadziła z klubu. Zobaczymy jak Rocky wstanie jutro o 8.. Po chwili znów poczułam jak blondyn łapię mnie w tali i przyciąga do siebie. 
- Rossy, myszko może przynieść ci wody? - Zaśmiałam się a blondyn tylko skarcił mnie wzrokiem, przez co wybuchłam jeszcze większym śmiechem. 
- Jesteś wredna. - Powiedział z chytrym uśmieszkiem, ja tylko przewróciłam oczami i poklepałam go dłonią po policzku. 
- Jesteś zabawny. - Serio Chloe? Zabawny?! Mogłaś powiedzieć obrażalski, nie wiem.. skłamać! Cokolwiek.. Blondyn uniósł dwa razy brwi po czym jeszcze raz przybliżył mnie do siebie. Może dziewczyny miały racje? Może na prawdę mu się podobam.. Matko, to się dzieje tak szybko.
- Uroczy, zabójczo przystojny, utalentowany.. - Zaczął wymieniać lecz ja mu przerwałam śmiechem.
- Mówię że zabawny! - Krzyknęłam nadal się śmiejąc po czym założyłam blondynowi ręce na szyi i trochę się przybliżyłam, blondyn zmierzył mnie wzrokiem po czym się uśmiechnął. 
- Odważnie. - Stwierdził po czym zszedł rękoma na moje biodra. Cholera.. Czy on się upił? 
- Do odważnych świat należy. - Stwierdziłam z lekkim uśmiechem nadal patrząc mu w te czekoladowe oczy. Zaraz.. Co ja powiedziałam? Chloe! Masz się ogarnąć. Po kilku sekundach zauważyłam że sytuacja się powtarza, znów dzieliło nas kilka milimetrów a ja poczułam jego oddech na wargach. Mimo że czuje się cudownie nadal nie mam pewności co do jego uczuć.. Cholera, przecież daje ci wyraźne znaki! Kobieto, opanuj się. Ross tylko zdążył musnąć moje usta ponieważ Riker i Max chwycili nas za ręce i wyciągnęli z klubu, zaciągając do auta. Oczywiście zostaliśmy rozdzieleni, ja byłam w aucie Belli a Ross Riker'a. Dziewczyny w czasie drogi próbowały nawiązać ze mną jakąkolwiek rozmowę ale ja byłam w swoim świecie. Nadal się zastanawiam czy to wszystko jest szczera, może Amy miała racje.. W końcu to ja zaproponowałam te 'poczekanie'. W mojej głowie cały czas siedzą słowa blondynki "Nie pomyślałaś że z Maią to była złudna miłość?" Cholera, może faktycznie tak było, ale nie wiem tego na 100% nikt nie wie, prócz Rossa. No pięknie, zamiast nauki chłopak mi w głowie! Moje przemyślenia przerwało gwałtowne zahamowanie, przez co uderzyłam głową w szybę. Podziękowałam dziewczyną za podwózkę i pobiegłam do domu gdzie czekała na mnie Max. Padnięta zdjęłam buty i pobiegłam do siebie na górę. Od razu po wejściu padłam na łóżko, zastanawiając się jak będzie wyglądał biwak. W pewnym momencie do pokoju weszła siostra, która wyglądała na smutną.
- Chloe.. Mam złe wieści. 

________________
Jest Rozdział!
Mam nadzieje że udany i ciekawy :)
Jak już napisałam w rozdziale 17 będzie gra w kosza więc się szykujcie
na zacięty mecz ;)
Dzięki że czytacie ; D
Pozdrawiam ;*